fbpx
Czytasz właśnie
Weekend w Łebie i wycieczka na wydmy

Weekend w Łebie i wycieczka na wydmy

Pierwsze piękne widoki w parku
3/5 (2)

Niełatwo wybrać się na dwie noce nad morze, kiedy mieszka się na południu Polski, ale wyjazd do Poznania ułatwił nam podjęcie decyzji: jesteśmy w połowie drogi, więc spędzimy weekend w Łebie i w końcu wybierzemy się na wycieczkę na wydmy, bo, wstyd się przyznać, ale przez całe życie nigdy nie byłam w Słowińskim Parku Narodowym!

Zobacz też: Więcej relacji z moich podróży

Trasa z Poznania do Łeby nie wydawała nam się długa, ale pokonało nas zmęczenie, bo choć prowadziliśmy auto na zmianę, musieliśmy przespać się po drodze, na parkingu. Ostatecznie do Łeby dojechaliśmy w środku nocy i nie chcąc marnować czasu na szukanie noclegu (nie mieliśmy żadnej rezerwacji, bo decyzję o wyjeździe podjęliśmy w ostatniej chwili_, po prostu zaparkowaliśmy auto na przedmieściach i zdrzemnęliśmy się kilka godzin, dopiero nad ranem jadąc na kemping, biorąc prysznic i ruszając w miasto.

Droga na #Poznan, dziś kolejne warsztaty kulinarne w @galeria_malta, kto wpadnie na trawnik?

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika DOROTA.iN (@dorotakaminska)

Weekend w Łebie – dzień 1

To nie pierwszy raz, kiedy obydwoje koczowaliśmy w samochodzie w trakcie naszych podróży, bo obydwoje, przemierzając świat, nierzadko spaliśmy w różnych dziwnych miejscach ;).

Pierwsza noc w aucie ;)
Pierwsza noc w aucie 😉

Pierwsze kroki skierowaliśmy nad morze, zahaczając po drodze o Wybrzeże przy rzece Łebie.

Łeba wita!
Łeba wita!

Choć w Poznaniu była piękna pogoda, Łeba przywitała nas chmurami, za to małą liczbą osób na plaży :).

Przywitały nas chmury i chłód
Przywitały nas chmury i chłód

Poleżeliśmy, popatrzyliśmy na fale, wsłuchując się w ich szum. Odpoczęliśmy i w końcu mieliśmy okazję wyciszyć się po całym miesiącu wrażeń. Postanowiliśmy, że obowiązkowo musimy zjeść na obiad smażoną rybę!

Schodząc z głównej ulicy Kościuszki w Wybrzeże, spacerując lewą stroną rzeki, dotarliśmy do smażalni.

Statki w centrum Łeby
Statki w centrum Łeby
Doskonały wybór smażonych ryb
Doskonały wybór smażonych ryb

Jak to nad morzem: ryby bałtyckie sprzedawane obok innych, nietutejszych. Mariusz jest miłośnikiem łososia i na nic były moje namowy, że może flądra, turbot, węgorz… Sama zdecydowałam się z kolei na miętusa, po raz pierwszy mając okazję spróbować jak smakuje. Jestem mile zaskoczona, że w Łebie, w przeciwieństwie np. do Dziwnówka, nietrudno znaleźć smażalnię, w której ryby nie są smażone we frytownicy, a na patelni, gdzie olej wymienia się dwa razy dziennie, a nie co tydzień i gdzie można dostać nie tylko filet, ale i całą rybę, świeżą, z nocnego lub porannego połowu.

Smażony łosoś i miętus
Smażony łosoś i miętus

Po obiedzie przeszliśmy się w kierunku portu jachtowego, po drodze spacerując nadmorskim deptakiem i po raz kolejny śmiejąc się z 1001 drobiazgów, które sprzedawane są w nadmorskich kurortach. Brakowało mi tylko torebek Chanel ;).

Droga na plażę
Droga na plażę
„Markowe” gadżety i pamiątki
„Markowe” gadżety i pamiątki
Marina
Marina
Spacer po nadmorskim parku
Spacer po nadmorskim parku

Wieczorem poprawiła się pogoda, więc zdecydowaliśmy, że śpimy w namiocie i rozbiliśmy nasze przestronne cudo ;).

Oderwany namiot ;)
Oderwany namiot 😉

Weekend w Łebie – dzień 2

Wcześnie rano wyruszyliśmy do Słowińskiego Parku Narodowego. Można tutaj dojechać z Łeby i zostawić samochód na parkingu, ale uważajcie na ceny, bo kilka godzin potrafi kosztować nawet kilkadziesiąt złotych. Parking nie jest obsługiwany całodobowo, ale wjechać można o każdej porze, a opłatę uiszcza się przy wyjeździe.

Do parku prowadzi asfaltowa droga i w ok. 2 godziny można dotrzeć z parkingu na wydmy, po drodze mijając zabytkową wyrzutnię rakiet z czasów II Wojny Światowej.

Słowiński Park Narodowy - odległości
Słowiński Park Narodowy – odległości

Jeśli nie chcecie robić tak długiego spaceru, można skorzystać z usług lokalnych przewoźników i pod samo wejście do Parku Narodowego przyjechać melexem.

A dotrzeć tutaj trzeba koniecznie, bo widoki zapierają dech w piersiach!

Pierwsze piękne widoki w parku
Pierwsze piękne widoki w parku
Las na wydmach
Las na wydmach
Biały piasek
Biały piasek
Łeba - Słowiński Park Narodowy
Łeba – Słowiński Park Narodowy

Pamiętam, że uczyłam się o nim w szkole, ale dopiero teraz, po tylu latach wojaży po całym świecie, dotarłam nad polską pustynię ;). Mariusz przyjeżdża do Łeby przynajmniej raz w roku, ale na wydmach nie było go od kilku lat.

Spotkanie po latach ;)
Spotkanie po latach 😉
Łeba - Słowiński Park Narodowy
Łeba – Słowiński Park Narodowy

Jeśli przyjedziecie tu odpowiednio wcześniej, możecie liczyć na niewielką liczbę osób spacerujących po okolicy. Od kiedy zaczynają kursować melexy, robi się tutaj tłum. Nas na szczęście ominął :).

Spacerujemy
Spacerujemy
Odpoczynek na wydmach
Odpoczynek na wydmach
Mistrzyni kamuflażu ;)
Mistrzyni kamuflażu 😉
Piaskowe formacje „skalne”
Piaskowe formacje „skalne”
Oderwany na plaży :)
Oderwany na plaży 🙂
Plaża - Słowiński Park Narodowy
Plaża – Słowiński Park Narodowy

Przespacerowaliśmy się po plaży i okrężną drogą wróciliśmy do samochodu. Po południu wróciliśmy do Łeby i wybraliśmy się na spacer w okolice portu.

Zobacz też

Port w Łebie
Port w Łebie

Wystarczyło trochę słońca i pusta dzień wcześniej plaża zapełniła się parawanami ;). W tej części jest to plaża strzeżona, bez dostępu dla zwierząt i pełno tu barów, zjeżdżalni, trampolin i innych atrakcji. Co do parawaningu: nie zauważyłam nikogo, kto zagrodziłby sobie pół plaży i uważam, że nad Bałtykiem, kiedy wieje zimny wiatr, nie da się siedzieć na piasku bez żadnej osłony. My usadowiliśmy się w cieniu pod drzewami, przy samym płocie odgradzającym plażę od nadmorskiego lasu. Bez parawanu, za to w kurtkach wiatrówkach i długich spodniach ;).

Parawaning ;)
Parawaning 😉

Nad morzem obowiązkowo gofry!

Gofry nad morzem :)
Gofry nad morzem 🙂

Na obiad tym razem flądra i turbot, a potem spacer na niestrzeżoną i niemal pustą plażę, gdzie obejrzeliśmy zachód słońca, popijając białe wino i jedząc pleśniowy, ser, winogrona i jeżyny kupione na pobliskim straganiku. Mieliśmy w planie dość wcześnie położyć się spać, ale do głowy strzelił nam pomysł powrotu do Wrocławia w nocy, znów korzystając z możliwości prowadzenia auta na zmianę.

Mała kolacja na plaży :). I białe wino Carlo Rossi – lekkie, delikatne i smaczne. #food #kuchnia

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika DOROTA.iN (@dorotakaminska)

Chwila odpoczynku, ostatnie podrygi nad morzem w #leba i wracamy do domu :). #dorotaintravel #dorotainpoland

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika DOROTA.iN (@dorotakaminska)

Nad ranem dotarliśmy do domu i szum morza pozostanie już tylko wspomnieniem, aż do kolejnej wizyty nad Bałtykiem.

Podoba Ci się? Oceń lub zostaw komentarz 🙂

Zobacz komentarze (0)

Leave a Reply

Your email address will not be published.

© 2009-2024 | Dorota Kamińska blog kulinarny, przepisy, podróże i styl życia | Wszystkie prawa zastrzeżone | Część odnośników na blogu to afiliacyjne linki partnerskie | Moja książka: Superfood | Silnik: Wordpress | Serwer: Bookroom